Telewizja a rozwój mowy

0
18

Wielu rodziców wychowujących dwujęzyczne dzieci, uważa, że wystarczy posadzić je przed telewizorem i że ich pociechy będą chłonąć język, którym posługują się postacie na ekranie. Wydawać by się mogło, że dzieci w tym czasie mają zapewniony kontakt z językiem, uczą się nowych wyrażeń poprzez wychwytywanie ich z dialogów bohaterów ulubionej bajki. Ale czy aby na pewno telewizja ma taki wpływ na rozwój słownictwa u małych dzieci?

Okazuje się, że zupełnie nie. Niezbędnym czynnikiem w poszerzaniu słownictwa u dzieci są interakcje, rozmowy „na żywo”, a w szczególności wypowiedzi, skierowane bezpośrednio do nich. Amerykańscy badacze, Betty Hart i Todd Risley przez ponad dekadę analizowali rozmowy rodziców z dziećmi w wieku od siedmiu miesięcy do trzech lat. Co miesiąc podsumowywali słownictwo dzieci, pochodzących z kilkudziesięciu rodzin. Zauważyli, że w ich wypowiedziach pojawiały się jedynie te słowa, które wcześniej zostały użyte przez rodziców. Natomiast te, które dzieci mogły usłyszeć w telewizji, bądź w czasie słuchania nagrań audio, nie wzbogacały w ogóle ich słownictwa.

O tym, że oglądanie telewizji w niewielki sposób wpływa na rozwój mowy u dzieci, przekonuje też Daniel Anderson, psycholog z Uniwersytetu w Massachusetts, który od ponad trzydziestu lat bada tę kwestię. Zauważył on, że dzieci wzbogacają swoje słownictwo w znacznie większym stopniu, gdy kontakt z językiem następuje „na żywo”, niż wtedy, gdy dzieje się to za pośrednictwem telewizji. Jest tak, ponieważ zwracając się bezpośrednio do dziecka, zachęcamy je do reakcji, do ćwiczenia nowych słów, wyrażeń – również tych, które usłyszało od nas przed chwilą. Telewizja nie daje takiej możliwości; stawia dziecko w roli biernego odbiorcy, nie pozwala mu na postawienie siebie w roli rozmówcy. Rozmowy, usłyszane przez dziecko przypadkowo (czyli np. te w filmach animowanych), nie mają znaczenia dla rozwoju mowy na wczesnym etapie, czyli u dzieci poniżej drugiego roku życia. Anderson przestrzega też, że telewizor, nawet jeśli jedynie włączony w tle, redukuje o 20% interakcje między rodzicami a dziećmi.

Dowodów na to, że telewizja – z pozoru niewinnie włączona jedynie „w tle” – znacznie zubaża ilość mowy, kierowanej przez rodzica do dziecka, dostarczają także wyniki badania, przeprowadzonego niedawno przez Tiffany A. Pempek, badaczkę z Hollins University w USA. W badaniu, opublikowanym w Journal on Children and Media, zaobserwowała ona interakcje rodziców i ich dzieci w wieku 12, 24 i 36 miesięcy podczas godzinnej zabawy. Połowie czasu zabawy towarzyszył włączony telewizor. Programy, które były w tym czasie prezentowane w telewizji, były przeznaczone dla dorosłych lub dla starszych dzieci. Okazało się, że kiedy w tle włączona była telewizja, ilość słów i wyrażeń, w tym nowych słów wypowiadanych przez rodziców do dzieci była niższa, niż wtedy, kiedy telewizor był wyłączony.

Zdaniem Pempek, wyniki badań kierowanego przez nią zespołu oraz wnioski z wcześniejszych badań, sugerujące negatywny wpływ telewizji „w tle” na jakość zabawy dziecka oraz na interakcję między dzieckiem a rodzicem, są dowodem na to, że powinniśmy zdecydowanie unikać zostawiania włączonego telewizora podczas codziennych czynności, jeśli znajduje się on w zasięgu słuchu (i wzroku) małych dzieci. Nie chodzi o to, aby rodzice bawili się ze swoimi pociechami przez cały dzień, należy jednak pamiętać o tym, że małe dzieci, uczące się mówić, czerpią duże korzyści pod względem językowym, kiedy rodzice angażują się w zabawę z nimi. Pod warunkiem oczywiście, że w czasie zabawy telewizja będzie wyłączona.

„Utuczone mózgi”

Ciekawych obserwacji na temat oglądania telewizji przez dzieci dostarcza artykuł opublikowany w czasopiśmie naukowym Cerebral Cortex. Okazuje się, że oglądanie telewizji przez dzieci może mieć też poważniejsze konsekwencje dla ich rozwoju. W badaniu z udziałem dzieci w wieku od pięciu do osiemnastu lat, autorzy analizują związek między czasem oglądania przez dzieci telewizji, a zmianami w niektórych częściach ich mózgów. Obrazowanie mózgów wykazało, że u dzieci, które oglądały telewizję przez kilka godzin dziennie, przednie i boczne obszary mózgu były większe, niż u tych, które oglądały telewizję rzadziej. Większa objętość mózgu w przypadku dzieci niekoniecznie musi oznaczać coś korzystnego – w przypadku dzieci ze wspomnianego wyżej badania, wiązała się ona z niższą inteligencją werbalną. Współautor badania, Hikaru Takeuchi z Uniwersytetu Tohoku w Japonii sugeruje, że te obszary mózgu, które u dzieci oglądających dużo telewizji, były powiększone, aby działać bardziej efektywnie, powinny być redukowane w okresie dzieciństwa. Należy jednak zachować ostrożność w interpretowaniu tych wyników i mieć na uwadze, że badanie to nie przedstawia prostej zależności przyczynowo-skutkowej, a jedynie mówi o współwystępowaniu skłonności do częstego oglądania telewizji i nadmiernego przyrostu istoty szarej w dziecięcych mózgach. Nie jest pewne, że to telewizja sama w sobie powoduje te zmiany – czynniki poboczne mogą tu bowiem odgrywać ważną rolę. Badani, u których zauważono nienaturalny przyrost objętości istoty szarej, spędzali przed ekranem około czterech godzin dziennie. Można zatem przypuszczać, że nie zostawało im na co dzień wystarczająco dużo czasu na inne aktywności, takie jak uprawianie sportu, granie na instrumencie czy zabawy z rówieśnikami. Być może to właśnie brak innych aktywności miał wpływ na obserwowane w ich mózgach zmiany.

Czytać – ale jak?

Wiemy, że telewizja we wczesnym wieku nie jest dobrą inwestycją w zasób słownictwa naszego dziecka. Warto za to inwestować w czytanie dziecku książek – bajek i opowiadań. Może się to wydawać oczywiste i nie wymagające dyskusji. Natomiast żeby inwestycja ta była najbardziej korzystna, ważne jest nie tyle to, że czytamy, ale też to, w jaki sposób to robimy.

Istotne jest, aby czytanie nie było jedynie jednostronnym przekazem rodzica do słuchającego posłusznie i w ciszy dziecka. Przeciwnie – powinno być okazją do swobodnej rozmowy, w którą angażują się i którą kierują zarówno rodzic, jak i dziecko. Czytana opowieść ma być jedynie punktem wyjścia, inspiracją do dialogu i sposobem na naturalne przekazanie dziecku płynności językowej.

Elaine Reese, naukowiec z Nowej Zelandii i ekspert w dziedzinie rozwoju dziecka, radzi rodzicom, jak najefektywniej wykorzystać czas, przeznaczony na wspólne czytanie. Zachęca, żeby zrezygnować z czytania całego tekstu na stronie. Jest to ważne o tyle, że możliwości uwagowe małego dziecka nie są jeszcze w stanie pozwolić mu na skupienie się przez dłuższy czas na jednej czynności. Zamiast tego warto zadawać wiele pytań (i to nie tylko takich, na które dziecko może odpowiedzieć jedynie „tak” lub „nie”). Zapytajmy więc dziecko, dlaczego niedźwiadek zjadł cały miodek, albo dlaczego koźlątko pobiegło nad rzekę. Reese podpowiada, aby rodzic był cierpliwy, czekając na odpowiedź dziecka – bywa, że potrzebuje ono więcej czasu na sformułowanie wypowiedzi, niż nam się wydaje. Gdy sprawia to dziecku trudność, możemy spróbować podpowiedzi lub na zachętę zadać łatwiejsze pytanie („A co koźlątko ma na głowie, o tutaj?”). Odpowiedź dziecka powinniśmy zawsze potwierdzać i nagradzać („Dokładnie tak! Koźlątko pobiegło nad rzekę, żeby znaleźć swoją mamę.”). Możemy też zachęcić dziecko do dłuższej wypowiedzi, zadając mu dodatkowe pytania, np. „A jak myślisz, co zrobi koźlątko, jak już odnajdzie swoją mamę?”. Taki dialog stwarza nam też okazję do poprawiania błędów, które zdarzają się w dziecięcych wypowiedziach. Pamiętajmy jednak, aby robić to dyskretnie, tak, żeby nie zniechęcić dziecka, stwarzając okazję, aby dziecko usłyszało daną konstrukcję lub słowo użyte w sposób poprawny. Przykładowo:

Dziecko: „I on wtedy pobiegnął! I tam była mama!”.

Rodzic: „Acha! Czyli koźlątko wtedy pobiegło! A dokąd pobiegło koźlątko?”.

Opowiedziane od końca

Nie oponujmy, jeśli dziecko chce przeglądać strony i obrazki w kolejności odwrotnej do wydarzeń z historyjki. Im więcej inicjatywy z jego strony, tym większą będzie miało radość z chwil spędzonych z rodzicem nad historyjką. Pozwólmy mu tworzyć swoją własną narrację, której bohaterami będą już teraz nie tylko koźlątko i jego mama, ale też my. Warto też wracać do przeczytanych historii. Któregoś popołudnia, podczas spaceru nad rzeką, możemy przypomnieć dziecku: „A pamiętasz bajkę o koźlątku? Przypomnisz mi, co tam się wydarzyło?”. Będzie to świetną okazją do ponownego przećwiczenia słów, których dziecko nauczyło się wcześniej, czynnie uczestnicząc w przygodzie koźlątka i jego mamy któregoś wieczoru przed snem.

Jak widać, wspólne czytanie daje nam wiele możliwości do pracy nad słownictwem dziecka i to zarówno tego jedno- jak i dwujęzycznego. Musi być jednak spełniony jeden warunek – dzieci będą musiały być prowadzone w sposób aktywny i angażujący uwagę dziecka.

Joanna Kołak

Żródła:

https://www.sciencenews.org/

Barbara Zurer Pearson, Jak wychować dziecko dwujęzyczne, Media Rodzina, 2013

Tiffany A. Pempek, Heather L. Kirkorian, Daniel R. Anderson. The Effects of Background Television on The Quantity and Quality of Child-directed Speech by Parents. Journal of Children and Media, 2014; DOI:10.1080/17482798.2014.920715

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj