Dwa naraz czy jeden po drugim?

0
69

Mniej istotne na drodze do dwujęzyczności jest to, czy poznamy drugi język równocześnie z pierwszym, czy może w kilka lat później, niż to, czy będziemy później odpowiednio pielęgnować znajomość ich obu.

Remigiusz urodził się w Polsce, ale kiedy miał 9 lat, zamieszkał z matką i jej włoskojęzycznym partnerem we Włoszech. Zaczął intensywnie uczyć się włoskiego, na czym niestety ucierpiał jego polski – po pewnym czasie przestał na co dzień używać języka ojczystego, z matką i rodzeństwem zaczął komunikować się wyłącznie po włosku. Ponad dziesięć lat później wyjechał do pracy do Wielkiej Brytanii. Tam poznał wielu Polaków, z którymi spędzał większość wolnego czasu. To wtedy zaczął przypominać sobie polski. Początki bywały trudne – popełniał wiele błędów, jego umiejętność pisania w języku ojczystym pozostawiała wiele do życzenia, brakowało mu słów, nie zawsze rozumiał metafory i żarty. Dziś, kilka lat po przeprowadzce do Wielkiej Brytanii, mówi już płynnie po polsku i po angielsku, ale to włoski wciąż jest jego najsilniejszym językiem.

Andrzej z kolei wychował się w Polsce. Jego mama, anglistka z wykształcenia, od najmłodszych lat mówiła do niego po angielsku kiedy byli sami, natomiast w obecności innych członków rodziny przełączała się w rozmowie na polski. Andrzej dorastał zafascynowany językiem angielskim – wyjeżdżał na wakacje do Australii, miał wielu angielskojęzycznych przyjaciół, z którymi utrzymywał kontakt pisząc listy i maile, a także za pośrednictwem skype’a. Po szkole średniej wyjechał do Australii na stałe. Teraz, po kilku latach, mówi po angielsku płynnie i bez akcentu, rodowitym Australijczykom trudno jest w pierwszym momencie zorientować się, że Andy – bo znają go pod takim imieniem – nie wychował się w Australii. Andrzej nie zapomniał też o podtrzymywaniu języka polskiego. W Melbourne, gdzie mieszka, utrzymuje regularne kontakty z mieszkającymi tam Polakami.

Zarówno Remigiusz, jak i Andrzej są dwujęzyczni, choć drogi, jakie zaprowadziły ich do dwujęzyczności są różne; zapewne też każdy z nich zna swoje języki w nieco w inny sposób. O tym, że nie jest łatwo podać jedną ogólną i prostą definicję osoby dwujęzycznej, pisaliśmy już wcześniej (por. „O kim możemy powiedzieć, że jest dwujęzyczny i dlaczego jednojęzyczni są w mniejszości”), teraz z kolei przyjrzyjmy się różnym rodzajom dwujęzyczności i jakie mają one konsekwencje.

Najbardziej narzucającym się kryterium, za pomocą którego można wyróżnić różne rodzaje dwujęzyczności, jest poziom znajomości języków. O tym, że jest to kryterium bardzo zawodne, pisaliśmy już we wcześniejszych wydaniach naszego serwisu. Tym niemniej czasami mówimy o osobach o dwujęzyczności zrównoważonej, posługujących się z jednakową łatwością oboma (albo większą liczbą) znanymi sobie językami. Takich osób jest bardzo niewiele, stąd pozostali, czyli osoby o niezrównoważonej dwujęzyczności stanowią zdecydowaną większość populacji dwujęzycznych.

Wczesna czy późna
Dwujęzyczność można również podzielić ze względu na kolejność przyswajania języków, a także okres w życiu, kiedy to nastąpiło. To, czy uczymy się obu języków we wczesnym dzieciństwie, czy dopiero po pójściu do szkoły, pozwala nam rozróżnić „wczesną” i „późną” dwujęzyczność. Wczesna dwujęzyczność nie jest jednak jednorodną kategorią – w jej ramach mieszczą się zarówno osoby, które zaczęły uczyć się obu języków równocześnie jako niemowlęta – są to tak zwani dwujęzyczni jednocześni, jak i te, w przypadku których kontakt z drugim językiem zaczął się dopiero wtedy, gdy znali już biegle pierwszy język – w ich przypadku mówimy o dwujęzyczności sekwencyjnej.

Późni dwujęzyczni, których z definicji cechuje dwujęzyczność sekwencyjna, nabywają z kolei drugi język dopiero po zakończeniu tzw. okresu krytycznego, czyli takiego momentu w życiu, kiedy przyswajanie języka przynosi najlepsze efekty (szerzej o okresie krytycznym za dwa tygodnie w serwisie „Wszystko o dwujęzyczności”).

Przeszczepiona gałąź
Amerykańska badaczka Barbara Zurer Pearson, autorka książki pt. Jak wychować dwujęzyczne dziecko, różnice pomiędzy dwujęzycznością jednoczesną, a sekwencyjną przedstawia za pomocą metafory dwóch, niezależnie rosnących od siebie drzew i zabiegu szczepienia roślin.

W przypadku dwujęzyczności jednoczesnej języki-drzewa zostają „posadzone” w tym samym czasie, mają osobne korzenie, pnie i korony. Nie oznacza to, że gałęzie tych dwóch drzew nie są ze sobą splecione i że wzajemnie na siebie nie oddziałują (por. “Dwujęzyczny to nie dwie osoby jednojęzyczne w jednym ciele”), jednak osobno z ziemi ciągną wodę i sole mineralne za pomocą odrębnych korzeni (które też mogą być ze sobą splecione).

Inaczej natomiast rosną gałęzie zaszczepione przez ogrodnika na innym drzewie. W ich przypadku „pożywienia” dostarczają im korzenie i pień tego innego drzewa. Niewykluczone jednak, że w przyszłości gałęzie te rozwiną się tak, że przysłonią gałęzie swojego „żywiciela”. Podobnie bywa z językami w przypadku późnej dwujęzyczności. Gdy uczymy się drugiego języka, a znajomość tego pierwszego jest już dobrze ugruntowana, opieramy się na tej znajomości, co może stanowić zarówno ułatwienie, jak i utrudnienie dla uczącego.

Dwujęzyczni mogą różnić się od siebie także okolicznościami, w jakich nauczyli się drugiego języka. Osoby, które wyjechały do innego kraju i tam były zmuszone poznać nowy język, cechuje dwujęzyczność emigrancka. Z kolei dwujęzyczność elitarna staje się udziałem osób, które podjęły decyzję o nauczeniu się drugiego języka bez jakiegokolwiek życiowego przymusu życiowego i uczyniły to zazwyczaj w jakimś celu np. zawodowym.

Kiedy drugi język zubaża a kiedy wzbogaca
Z tym ostatnim podziałem wiąże się do pewnego stopnia rozróżnienie zaproponowane przez Wallace’a Lamberta, nieżyjącego już badacza związanego z uniwersytetem McGill w Montrealu, zwanego ojcem badań nad dwujęzycznością. Dla Lamberta ważne było to, jaki wpływ nauka drugiego języka wywiera na znajomość pierwszego. I tak, według kanadyjskiego badacza, dwujęzyczność zubażająca może mieć miejsce – choć nie jest to bynajmniej regułą – w przypadku dzieci emigrantów, wtedy, gdy każdy z języków nie otrzymuje odpowiedniego wzmocnienia. Jeśli żyjący na emigracji rodzice nie będą aktywnie zabiegać o to, aby ich dzieci używały języka dziedzictwa, język używany w nowej ojczyźnie, z czasem zacznie dominować. Język dziedzictwa w tym czasie będzie powoli ulegał zapomnieniu.

Dwujęzyczność wzbogacająca z kolei cechuje osoby, które poznają drugi język nie rezygnując z używania tego pierwszego. Tym samym rozwój znajomości drugiego języka nie ma negatywnego wpływu na pierwszy, co oznacza, że nauka ta ma charakter – jak sama nazwa tego rodzaju dwujęzyczności wskazuje – wzbogacający.

A co możemy więc powiedzieć o dwujęzyczności Remigiusza i Andrzeja? Obu cechowała stosunkowo późna dwujęzyczność. Remigiusz zaczął się uczyć się włoskiego, gdy miał lat dziewięć. Andrzej natomiast, jak można wywnioskować z jego opowieści, miał stosunkowo wczesny kontakt z angielskim, bo mama mówiła do niego w tym języku od wczesnego dzieciństwa, jednak należy przyjąć, że kontakt ten nie wystarczył, aby Andrzej samodzielnie rozwinął jego znajomość. Niewykluczone jednak, że osłuchanie się z angielskim w pierwszych latach jego życia, miało wpływ na to, jak mówi on dziś w tym języku.

Gdy Remigiusz wyjechał do Włoch, jego sytuacja językowa stała się podobna do tej, w jakiej jest większość dzieci emigrantów – jego kontakt z polskim stał się coraz rzadszy, aż w końcu włoski stał się dla niego językiem dominującym. Wallace Lambert z pewnością przypisałby Remigiuszowi dwujęzyczność zubażającą. Co ciekawe jednak, po wyjeździe z Włoch, gdy Remigiusz zaprzyjaźnił się z Polakami mieszkającymi w Londynie i zaczął rozwijać swoją znajomość zarówno polskiego, jak i angielskiego; od tego momentu możemy mówić w jego przypadku o dwujęzyczności wzbogacającej.

Każda droga może być skuteczna
Andrzej tymczasem mieszkając w Polsce uczył się pilnie angielskiego. Znajomość tego języka była dodatkowo wzmacniana w trakcie wyjazdów wakacyjnych do Australii. Gdy w końcu wyemigrował na Antypody, nie zaniechał używania polskiego. W jego przypadku mieliśmy bez wątpienia przez cały czas do czynienia z dwujęzycznością wzbogacającą.

Jak widać na przykładzie Remigiusza i Andrzeja wcale nie trzeba poznawać języków w niemowlęctwie, aby później cieszyć niemal zrównoważoną dwujęzycznością. Bez względu na to, jaką drogę do dwujęzyczności się wybierze, każda może być skuteczna. A stanie się tak, jeśli zostanie spełniony ważniejszy warunek – osoba dwujęzyczna nie może zaprzestać używania żadnego ze znanych sobie języków.

Joanna Kołak

Image courtesy of mapichai at FreeDigitalPhotos.net

Serwis „Wszystko o dwujęzyczności” jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Pewne prawa zastrzeżone na rzecz Uniwersytetu Warszawskiego. Utwór powstał w ramach projektu finansowanego w ramach konkursu „Współpraca z Polonią i Polakami za granicą w 2015 r.“ realizowanego za pośrednictwem MSZ w roku 2015. Zezwala się na dowolne wykorzystanie utworu, pod warunkiem zachowania ww. informacji, w tym informacji o stosowanej licencji, o posiadaczach praw oraz o konkursie „Współpraca z Polonią i Polakami za granicą w 2015 r.”.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj