Kontynent ludzi wielojęzycznych

0
33

Ludzie w tej części Afryki nie przyswoili sobie tego szkodliwego przesądu, że każdy powinien mieć tylko jeden, „ojczysty” język. Nie uważają wcale, że muszą dokonywać wyboru – mówić wyłącznie językiem domowym czy wyłącznie językiem o większej sile oddziaływania, np. francuskim. Skoro można mówić w obu, to czemu nie? – mówi profesor Deborah Morton z Pennsylvania State University – lingwistka, która za przedmiot swoich badań wybrała afrykański język anii.

Ile osób spoza społeczności nim się posługującej zna język anii?

Dwie. Jedna Niemka, która mieszka aktualnie w Beninie, i ja.

Czy możesz nam opowiedzieć, co to jest za język oraz gdzie jest używany i przez kogo?

Anii jest używany na pograniczu Togo i Beninu, dwóch niewielkich krajów afrykańskich. Nie istnieją żadne oficjalne statystyki, ale według moich szacunków używa go około 50 tysięcy osób. To może się wydawać całkiem niewiele w porównaniu do „wielkich” języków używanych przez dziesiątki czy setki milionów osób, ale to całkiem sporo w porównaniu do języków używanych przez 10 czy sto osób, bo i takie jeszcze funkcjonują w tej części świata. Także wśród 55 języków używanych w Beninie, jest wiele języków o większym zasięgu.
Dialekt, którym się interesuję naukowo jest używany przez maksimum 15 tys. osób. I jest on uważany za „duży” dialekt, są w nim nadawane programy radiowe. Ale anii ma też inne dialekty, jednego z nich planuję się nauczyć – używa się go tylko w jednej małej wiosce.

Czy możesz nam powiedzieć coś więcej o sytuacji językowej w Beninie? Wiemy już, że używanych jest tam 55 języków.

Po pierwsze należy zaznaczyć, że w Afryce subsaharyjskiej sytuacja językowa wygląda zupełnie inaczej Ameryce Północnej czy Europie. Bardzo często ludzie mówią tam w czterech, pięciu językach. Zazwyczaj dzieci najpierw uczą się języka rodziców (nierzadko też dwóch, jeśli ich rodzice pochodzą z dwóch różnych grup etnicznych), a następnie dopiero w szkole uczą się kolejnego – w przypadku Beninu jest to francuski, język byłego kolonizatora, który służy jako – jeśli można tak powiedzieć – lingua franca wobec wszystkich grup etnicznych żyjących w Beninie. To jest język szkół, obraduje w nim rząd. Jego znajomość jest też konieczna, jeśli ktoś podróżuje po kraju, i zechce się porozumieć się z ludźmi żyjącymi w innych regionach. Częste są sytuacje, że w wiosce, w której mieszka dane dziecko, są używane jeszcze inne języki, więc będzie się ono potrafiło porozumieć w kolejnych dwóch, trzech językach zanim nawet jeszcze pójdzie do szkoły.

Gdy mowa jest o osobach żyjących w tego typu wielojęzycznych społecznościach, zawsze zadaję sobie pytanie, do jakiego stopnia biegłości w każdym ze znanych sobie języków dochodzą tak naprawdę ich członkowie.

Wszystko zależy od celu, w jakim używają danego języka. Na pewno w każdym z nich osiągają inny stopień biegłości. W językach, których używają w domu zazwyczaj są w stanie mówić na każdy temat. Gdy pójdą do szkoły, zaczyna się problem. Idąc do szkoły zazwyczaj nie znają francuskiego w ogóle. A lekcje są prowadzone wyłącznie po francusku. Ze względu na to, że dzieci zazwyczaj z łatwością uczą się języków, dość szybko uda im się opanować francuski, do pewnego tylko stopnia oczywiście. Ale zanim to się stanie, spora część materiału nauczanego w szkole im umknie, ale to jest osobny problem. To jak dobrze będą mówić po francusku w przyszłości, będzie też zależało od tego, jak dużo czasu spędzą w szkole i od późniejszej pracę. Niektóre zawody, np. nauczyciela, urzędnika państwowego, będą od nich wymagały używania francuskiego na co dzień, więc na pewno będą się nim posługiwać biegle. Jeśli w przyszłości będą nieco podróżować, np. do miasta na targ, będą się tam posługiwać francuskim, albo jakimś innym językiem używanym w handlu. Np. zarówno w Togo, jak i Beninie, w sąsiedztwie społeczności posługujących się anii funkcjonują języki „handlowe”, które mają zazwyczaj znacznie większą liczbę użytkowników, np. język tem. W tym języku będą umieli zazwyczaj tylko załatwić sprawy, jakie zazwyczaj załatwia się na targu.

Dlaczego zajęłaś się językiem anii? Czy możesz nam opowiedzieć swoją historię?

Starałam się dostać na studia doktoranckie i nie byłam pewna, czy chcę się poświęcić językoznawstwu stosowanemu, czy teoretycznemu. Pomyślałam sobie, że ciekawe byłoby zajęcie się tematyką rozwoju językowego dzieci, a także pracami związanymi z likwidacją analfabetyzmu. Pojechałam więc do Beninu w ramach programu walki z analfabetyzmem.

Czy nauczyłaś się mówić w anii przed wyjazdem do Afryki?

Nie! To było niemożliwe (śmiech). Istnieją wprawdzie spore społeczności użytkowników anii w kilku miastach europejskich, w Paryżu, Frankfurcie, wydaje mi się, że także gdzieś w Hiszpanii i Szwecji, ale ja byłam wtedy w USA, a nie w Europie, i miałam spore trudności ze znalezieniem kogokolwiek, kto by znał anii.

Opowiedz w takim razie, jak dawałaś sobie radę, gdy znalazłaś się w Afryce w towarzystwie osób mówiących w anii.

Starałam się znaleźć kogoś, kto pomoże mi nauczyć się anii i mówi po francusku, bo za pośrednictwem tego języka uczyłam się anii. Dodatkowy problem polegał na tym, że powinna to była być kobieta (większość rodzimych użytkowników języka anii to muzułmanie – przyp. red.). A to było trudne, bo niewiele kobiet mieszkających w tej części świata chodziło do szkoły, szczególnie tych po czterdziestce.

Czy udało ci się znaleźć kogoś, kto posiada na tyle rozwiniętą wiedzę o języku, która pozwala na uczenie?

Nie, to nie było konieczne.

Jak wygląda więc poznawanie języka, do którego nauki nie istnieją podręczniki?

Korzystałam z pomocy kogoś, kto był w stanie przetłumaczyć, mi konkretne zdanie na anii.

I ty sama na podstawie zasłyszanych zdań starałaś się wysnuć reguły gramatyczne? To przypomina pracę detektywa.

Tak to jest zupełnie jak praca detektywa (śmiech). Ale, pomyślcie sobie, że ktoś kiedyś musiał tak zaczynać pisząc np. pierwszą gramatykę języka francuskiego. W przypadku anii tak się złożyło, że to byłam ja.

Domyślam się, że gramatyka anii jest bardzo różna od gramatyki języków, które poznałaś wcześniej, więc pewnie nie było to proste zadanie.

Wiedziałam coś niecoś na temat tego, czego mogę się spodziewać. Europejczycy od dawna badali języki afrykańskie, których jest przeszło dwa tysiące. Wiele zbadanych języków należy do tej samej rodziny, co anii – języków nigero-kongijskich. Wiedziałam na przykład, że posiadają klasy nominalne, co do pewnego stopnia przypomina rodzaje gramatyczne w językach europejskich. Różnica polega na tym, że zazwyczaj takich kategorii jest pomiędzy 15-25, tymczasem rodzaje w językach europejskich są najwyżej trzy – męski, żeński, w niektórych jest też nijaki. W dodatku, jeśli jakiś rzeczownik jest męskoosobowy w liczbie pojedynczej, będzie również taki w liczbie mnogiej. Rzeczowniki w językach nigero-kongijskich mogą zmieniać klasy w zależności od liczby.

Co jeszcze zaskoczy Europejczyka, który będzie starał się nauczyć języków afrykańskich, np. anii?

W anii nie istnieją np. czasy, w tym sensie, w jakim posiadają je języki europejskie – przeszły, przyszły i teraźniejszy. Ta sama forma czasownika może wyrażać np. teraźniejszość albo przyszłość, w zależności od kontekstu. Ale w językach tych zaznacza się np. aspekt czasownika – to czy mamy do czynienia z czynnością ciągłą czy dokonaną.

Wygląda na to, że nauczenie się tego języka nie jest proste.

(śmiech)

Jak biegle potrafisz posługiwać się anii?

Nie do końca płynnie. I to głównie ze względu na słownictwo. Spędziłam tam sporo czasu, szczególnie w ostatnich latach starałam się przede wszystkim zrozumieć zawiłości gramatyczne tego języka. I tak spędzałam dużo czasu nad formami mniej więcej piętnastu czasowników. I znam doskonale te 15 czasowników, ale nie mam pojęcia o innych (śmiech). Teraz powinnam tam wrócić i starać się więcej mówić i czytać. W tej chwili mogę kupić coś na targu, ale moja znajomość anii nie pozwala mi na wiele więcej.

Poza nauką języka anii, pomagałaś w kodyfikacji reguł ortografii tego języka.

Owszem, opierając się na mojej wiedzy językoznawczej pomogłam w ujednoliceniu zapisu tonów itd. guja ([gʊ̀jà] z akcentem na drugą sylabę oznacza starego człowieka, a [gʊ̀já] z akcentem na ostatnią – targ).

Czy te propozycje zostały przyjęte?

Niektóre tak, niektóre nie. Powód, dla którego pewne propozycje nie zostały przyjęte, był taki, że sprawy te uregulowano w nieco inny sposób w pozostałych językach używanych w Beninie i istnieje rodzaj regulacji rządowych, które to sankcjonują.

Ile czasu spędziłaś w Beninie?

W sumie około dwóch lat w trakcie czterech pobytów.

Jedna z rzeczy mnie uderza w twojej opowieści o anii: język ten, pomimo że nie cieszy się dużym prestiżem, wydaje się być dość popularny [w ramach społeczności nim mówiącej]. Z tego z kolei wynika, że nie zagrożony, jak wiele innych „małych” języków, których użytkownicy stopniowo przechodzą na inne, o większej sile oddziaływania. Czemu to należy przypisać?

Rzeczywiście, dzieci wciąż używają anii i są nawet dość z tego dumne, więc w tym sensie anii nie należy do języków zagrożonych. Wynika to do pewnego stopnia z sytuacji społecznej. W tej części świata jest rzeczą normalną, że dwa języki funkcjonują obok siebie – język domowy i język urzędowy, oficjalny. Ludzie nie przyswoili sobie tam tego szkodliwego przesądu, że każdy powinien mieć tylko jeden „ojczysty” język. Nie uważają wcale, że powinni wybierać – albo będziemy mówić języku domowym albo w innym, o dużej sile oddziaływania, np. francuskim. Skoro można mówić w obu, to czemu nie?

Z czego wynika takie podejście?

Pewnie do pewnego stopnia wynika to z historii. Benin po uzyskaniu niepodległość od Francji stał się komunistyczny. Komuniści wspierali chłopów, a to oznaczało też dowartościowanie języków przez nich używanych.

Chciałam nawiązać do tego, co mówiłaś wcześniej: czy uważasz, że fakt, że dzieci w szkole uczą się po francusku, którego to języka muszą uczyć się od zera, ma negatywny wpływ na poziom szkolnictwa?

Zdecydowanie tak uważam! Szkolnictwo w języku byłych kolonistów zostało w pewien sposób narzucone odgórnie. Mimo że kraje te mają bardzo negatywne doświadczenia z czasów kolonialnych, to jednak ich mieszkańcy generalnie akceptują taką sytuację. Nie wydaje mi się, aby fakt, że szkolnictwo odbywa się po francusku budził gdziekolwiek opór. Ale gdyby państwa takie jak Benin miały więcej środków (Benin jest bardzo biednym krajem, a używanych jest w nim 55 języków) prawdopodobnie nauka w młodszych klasach zaczynałaby się w językach lokalnych, a następnie dopiero wprowadzany byłby stopniowo francuski.

Czy taki model gdzieś funkcjonuje?

Owszem, tak funkcjonują szkoły w Papui Nowej Gwinei, podobny model wprowadzono w niektórych regionach w Republice Południowej Afryki. Również w Kenii i Tanzanii, wydaje się to sprawdzać. Ale są to kraje bogatsze od Beninu, a poza tym używanych jest tam mniej języków (śmiech).

Czy możesz nam powiedzieć na koniec, jakie masz dalsze plany odnośnie badań nad anii i innymi językami afrykańskimi?

Mam kilka pomysłów. Chcę się przyjrzeć temu, jak wpływa znajomość język francuskiego na posługiwanie się anii przez jego rodzimych użytkowników. Chciałabym też poznać lepiej jeden z niewielkich dialektów anii i zbadać to, co odróżnia go od pozostałych, tym bardziej, że różnice te wydają się być spore. Więcej będę wiedziała, jak już dotrę do Beninu.

Kiedy wyjeżdżasz?

Pod koniec lipca.

Życzymy więc powodzenia i dziękujemy z rozmowę.

Rozmawiali: Zofia Wodniecka i Karol Chlipalski

Serwis Wszystko o dwujęzyczności jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Pewne prawa zastrzeżone na rzecz Uniwersytetu Waszawskiego. Utwór powstał w ramach zlecania przez Kancelarię Senatu zadań w zakresie opieki nad Polonią i Polakami za granicą w 2016 roku. Zezwala się na dowolne wykorzystanie utworu, pod warunkiem zachowania ww. informacji, w tym informacji o stosowanej licencji, o posiadaczach praw oraz o zleceniu zadania publicznego przez Kancelarię Senatu oraz przyznaniu dotacji na jego wykonanie w 2016 r.”.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj