Niezależna od władz lokalnych

0
21

Marzy nam się, aby rodzice zaangażowali się w życie szkoły, żeby uczestniczyli w wycieczkach, spotkaniach – mówi Magdalena Dehiles. Z autorką projektu pierwszej polsko-angielskiej szkoły dwujęzycznej w Wielkiej Brytanii, rozmawia Joanna Kołak.

 

Kim jest przyszła – mam nadzieję – założycielka pierwszej polsko-angielskiej szkoły w Wielkiej Brytanii?

Na co dzień zajmuję się nauczaniem dzieci w brytyjskiej szkole podstawowej w Londynie, uczę klasę drugą. W Wielkiej Brytanii uczę w szkołach podstawowych od ośmiu lat. Oprócz tego wychowuję trójkę dzieci.

Kiedy i jak powstał pomysł założenie polsko-angielskiej szkoły w Londynie?

Ten pomysł kiełkował w mojej głowie już od jakiegoś czasu. Dwa lata temu szukałam szkoły średniej dla mojej córki. Natknęłyśmy się wtedy na tak zwane „free schools”. Nie miałam pojęcia, czym dokładnie charakteryzuje się taka szkoła. Okazało się, że nazwa „free” wzięła się stąd, że szkoły te posiadają pewną wolność, są niezależne od lokalnych władz, są podporządkowane bezpośrednio Ministerstwu Edukacji, a zakładane przez nauczycieli, rodziców lub różne instytucje. Okazało się, że jest tych szkół dość sporo. Odwiedziłyśmy (razem z córką) jedną z takich placówek. Bardzo ujęła mnie tam przemowa Pani Dyrektor, która z wielką pasją opowiadała o szkole – o tym, jakie ma plany i aspiracje. Widać było, że nauka odbywa się tam na trochę innych zasadach, niż w zwykłych szkołach, duży nacisk kładzie się tam na samodzielne zdobywanie wiedzy. Od tego momentu zaczęłam się interesować, na czym dokładnie polegają „free schools” . Poszukiwanie szkoły dla mojej córki zbiegło się z chwilą, gdy kończył mi się kontrakt w poprzedniej szkole i pomyślałam, że może zamiast szukać nowego miejsca pracy, mogłabym takie miejsce sobie stworzyć (śmiech), a przy okazji odpowiedzieć na potrzeby osób, które chciałyby, żeby ich dzieci uczyły się języka polskiego w szkole podstawowej w ciągu tygodnia. Okazało się, że istnieje możliwość założenia takiej szkoły, mało tego, takie szkoły (dwujęzyczne) w Londynie już istnieją – jest szkoła niemiecka, francuska i hiszpańska. Zaczęłam od kontaktu z osobami, które takie szkoły założyły. Dotarłam też do projektów, które upadły, których nie udało się zrealizować.

Z jakich powodów projekty szkół dwujęzycznych upadały?

Dowiedziałam się, jakie błędy były popełnione podczas pisania takich projektów, między innymi okazało się, że nie były one – w opinii Ministerstwa – wystarczająco atrakcyjne dla większej grupy odbiorców, to znaczy ich oferta trafiała jedynie do wąskiej grupy językowej, np. do dzieci rosyjskich lub chińskich.

Dlaczego w Pani przekonaniu założenie szkoły polsko-angielskiej w UK jest ważne?

Po pierwsze, liczba Polaków w Londynie jest bardzo duża i ciągle wzrasta. Po drugie, do niedawna była taka tendencja, żeby dzieci imigrantów w Wielkiej Brytanii uczyły się przede wszystkim języka angielskiego, a język domu – w naszym przypadku polski – miał schodzić na drugi plan. Szkoła polsko-angielska byłaby odpowiedzią na potrzeby dzieci, które mają w sobie potencjał (porozumiewają się w domu w języku polskim), a nie mają go gdzie poza domem realizować. Myślę, że byłaby to nie tylko szansa dla polskich dzieci, ale także okazja do promocji języka, historii, kultury polskiej wśród innych środowisk oraz szansa dla osób, które są jednojęzyczne, żeby zaczęły się interesować i uczyć języków obcych. Niekoniecznie tylko polskiego – polski może być jedynie wstępem do dalszej nauki języków w przyszłości. Chodzi o to, żeby promować wielojęzyczność i wielokulturowość. W Wielkiej Brytanii wielojęzyczność ciągle jeszcze nie jest wystarczająco promowana.

Czyli szkoła miałaby powstać nie tylko dla dzieci polskich imigrantów?

Zdecydowanie nie. Nie chcemy izolować się, jako grupa Polaków – mamy w planie zapraszać i zachęcać innych, dzielić się wiedzą.

Myśli Pani, że taka szkoła mogłaby być postrzegana jako konkurencja dla polskich szkół sobotnich w Londynie? Że mogłaby odebrać szkołom sobotnim potencjalnych uczniów?

Szczerze mówiąc na początku się tego obawiałam, ale szybko okazało się, że nie ma się o co martwić. Mamy bardzo dobre kontakty z kilkoma szkołami sobotnimi, które z nami współpracują i nie obawiają się konkurencji. Poza tym będziemy organizowali nabór jedynie dla 60 uczniów, więc nie sądzę, żeby to mogło stanowić konkurencję dla szkół sobotnich. Szkoły sobotnie w Londynie obecnie są przeciążone – mają długie listy uczniów oczekujących.

Z jakich środków byłaby finansowana szkoła?

Szkoła będzie w całości finansowana przez brytyjskie Ministerstwo Edukacji. Jednocześnie za całą naszą działalność bylibyśmy odpowiedzialni bezpośrednio wobec ministerstwa. „Ominęlibyśmy” tym samym lokalne władze, czyli councile*, którym podlegają zwykłe szkoły.

A co wyróżniać tę placówkę na tle jednojęzycznych szkół brytyjskich?

Przede wszystkim to, że dziecko będzie się uczyło dwóch języków jednocześnie, w sposób bardzo naturalny. Język polski w tej szkole nie będzie wykładany jako język obcy – w tym języku będzie nauczana część przedmiotów. Po polsku będą wykładane: język polski z literaturą, historia z elementami kultury i geografia Polski. Ponadto inne przedmioty, takie jak plastyka czy wychowanie fizyczne, również mogłyby być prowadzone częściowo w języku polskim. Nauka będzie nieodpłatna. Szkoła planuje też wprowadzić program zdrowego odżywiania i zdrowego trybu życia, co oznaczałoby poszerzony program wychowania fizycznego. Zostanie to powierzone odpowiednio do tego wykształconemu nauczycielowi. Marzy nam się, aby rodzice zaangażowali się w życie szkoły, żeby uczestniczyli w wycieczkach, spotkaniach. Chcielibyśmy, żeby nasza szkoła stworzyła społeczność, składającą się z uczniów i rodziców. Podkreślam też jeszcze raz, że szkoła będzie nieodpłatna, co oznacza, że zajęcia dodatkowe – balet, judo, koszykówka, będą dzieciom zapewniane za darmo, w przeciwieństwie do tego, jak to jest z zajęciami pozalekcyjnymi w szkołach brytyjskich.

A jak wyglądałby program nauczania? Kto byłby odpowiedzialny za ułożenie go? Plan nauczania właśnie powstaje, jest już prawie gotowy. Zajmuję się tym głównie ja, razem z trzema nauczycielami. Każdy z nas ma inną specjalizację. Do tego mamy wsparcie dyrektorów innych szkół dwujęzycznych, którzy dzielą się z nami swoim doświadczeniem. Program nauczania być zgodny z wytycznymi angielskich władz oświatowych. Angielski, matematyka i nauki przyrodnicze będą wykładane dokładnie w takiej formie, jak są w innych szkołach. W przypadku pozostałych przedmiotów będziemy mieli większą dowolność, więc będziemy się starali je dopasować do potrzeb naszych uczniów. Bazą do nauczania przedmiotów polskich jest program nauczania dzieci polskich za granicą – jest on dostępny na stronie Polskiej Macierzy Szkolnej. Czy to jest program, który obecnie obowiązuje w szkołach sobotnich? Tak, program ten jest nauczany w większości szkół sobotnich.

Czyli na potrzeby szkoły polsko-angielskiej będzie trzeba go trochę poszerzyć?

Ponieważ w Wielkiej Brytanii szkolnictwo dwujęzyczne dopiero powstaje, obecnie przepisy stanowią, że program realizowany w drugim języku w szkole dwujęzycznej może stanowić maksymalnie 30% całego programu nauczania. W Stanach Zjednoczonych czy w Kanadzie program realizowany w drugim języku w szkołach dwujęzycznych może zajmować 50% obowiązkowego czasu nauczania. Te 30% w naszym przypadku oznaczałoby około 4 godzin, nie licząc zajęć pozalekcyjnych. Oznacza to, że będziemy mogli poszerzyć program w porównaniu z tym realizowanym przez szkoły sobotnie, nie powiększając równocześnie liczby godzin ponad to, co obowiązuje w szkołach angielskich. Podkreślam jednak, że dzięki zajęciom pozalekcyjnym, realizowanym w szkole, będziemy mogli zwiększyć ilość kontaktu dzieci z językiem polskim – to jest szansa, którą może dać nasza szkoła.

A jak zamierzacie Państwo rozwiązać problem nierówności poziomów w języku polskim u uczniów? Do szkoły poszłyby przecież zarówno dzieci, które dobrze sobie radzą z językiem polskim, jak i takie, które miały z nim bardzo mały kontakt lub w ogóle nie miały kontaktu.

Zakładamy, że ponieważ dzieci będą zaczynały szkołę bardzo wcześnie, w wieku 5 lat, to poziom szybko się wyrówna. Natomiast dzieci, które w ogóle nie miały jeszcze z językiem polskim styczności, będą miały zapewnione tak zwane „zajęcia interwencyjne”. Czyli dzieci, które nie znają języka polskiego i nie będą mogły korzystać na przykład na lekcjach historii, będą miały w tym samym czasie organizowane zajęcia w mniejszych grupach, na których nadrabiałyby znajomość języka – taki przyspieszony kurs polskiego. Taki system obowiązuje też w szkołach angielskich w Wielkiej Brytanii, korzystają z niego dzieci, które nie znają języka angielskiego. Poza tym w naszej szkole prowadzone będą też lekcje języka polskiego dla zainteresowanych rodziców, którzy nie są Polakami – naszym celem jest, aby język polski był językiem żywym, nie tylko używanym w szkole, ale i w domu.

Jakie zadania teraz stoją przed Panią – zanim projekt będzie mógł zostać złożony i później, jeśli zostanie zaakceptowany?

Do maja musimy zebrać jak najwięcej podpisów osób, które są chętne, aby posłać dzieci do naszej szkoły, czyli rodziców obecnych czterolatków. Deklaracja, że chce się dziecko posłać do takiej szkoły nie jest jednoznaczna z obowiązkiem zapisania go do tej szkoły, kiedy ona już powstanie. Ministerstwo chce widzieć, że jest realna potrzeba założenia takiej szkoły. Podpis, który rodzic składa fizycznie lub rejestruje na naszej stronie internetowej, przybliża nas do realizacji planu (tu można złożyć podpis). Chcemy zachęcić też jak największą liczbę rodziców, którzy nie mają korzeni polskich. W związku z tym prowadzimy kampanię reklamową, która ma na celu promowanie pomysłu założenia szkoły. W naszej kampanii staramy się wyjaśnić, dlaczego warto zapisać posłać dziecko do szkoły dwujęzycznej i jakie korzyści w przyszłości będzie ono z tego miało. Poza tym cały czas rozbudowuję grupę współpracowników, są to przede wszystkim nauczyciele, ale ostatnimi czasy udało nam się też uzyskać wsparcie osób z działu finansów. Chcielibyśmy też koniecznie nawiązać jakąś formę współpracy z Ambasadą Polską, bo poparcie tej instytucji jest bardzo ważne. A jeśli nasz wniosek zostanie zaakceptowany, będziemy musieli znaleźć budynek i dyrektora.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Ja również dziękuję.

 

*chodzi o local council, radę gminy – ciało kolegialne sprawujące władzę administracyjną w każdej z 33 dzielnic, wchodzących w skład Londynu; rada ta sprawuje nadzór nad oświatą na terenie gminy

 

Mieszkasz w Londynie, jesteś rodzicem czterolatka i chciał(a)byś, aby w 2016 roku Twoje dziecko rozpoczęło naukę w polsko-angielskiej szkole podstawowej? Wyraź zainteresowanie w formularzu na stronie Polish Education Team – pomoże to ustalić, w której dzielnicy Londynu miałaby powstać szkoła. Wyrażenie zainteresowania NIE zobowiązuje Cię do późniejszego zapisania dziecka do szkoły.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj