Mózg jest bardzo mądry

0
22

Jeśli sposób, w jaki poruszają się nasze oczy ma związek z językiem, a mówimy różnymi językami, więc każdy z nas widzi coś innego – mówi prof. Viorica Marian z Northwestern University w Chicago w rozmowie z Zofią Wodniecką i Karolem Chlipalskim.

Czy osobom dwujęzycznym łatwiej jest nauczyć się kolejnego języka niż jednojęzycznym?

Badania wskazują, że rzeczywiście, dwujęzyczni szybciej i skuteczniej uczą się trzeciego i kolejnego języka niż jednojęzyczni – drugiego. Powodów jest kilka. Pierwszy z nich to taki, że mają już doświadczenie w nauce języka. Drugim powodem jest to, że gdy ktoś uczy się kolejnego języka, ma coraz mniej rzeczy do nauczenia. Ale ostatnio trafiliśmy na nowy trop: dwujęzycznym łatwiej też dlatego, że lepiej sobie radzą ze współzawodnictwem ze strony pierwszego języka. Gdy osoba jednojęzyczna uczy się obcego języka, musi poświęcić więcej zasobów na to, żeby „wyhamować” swój język ojczysty. Dwujęzyczni natomiast mają w takim „wyhamowywaniu” więcej wprawy, więc kontrola interferencji z rodzimego języka przychodzi im łatwiej.

Co pani ma na myśli mówiąc o „wyhamowywaniu” i „interferencji”?

Gdy uczę się nowego słowa w obcym języku, muszę jakby „zdusić” w sobie brzmienie tego słowa w moim rodzimym języku. Np., gdy poznaje pan angielskie słowo „house”, musi pan przestać myśleć o polskim słowie „dom”. Dwujęzyczni mają w tym znacznie więcej wprawy.

Jest pani jedną z pierwszych osób, które empirycznie dowiodły, że osoba dwujęzyczna w swoim umyśle ma przez cały czas aktywne dwa języki. Może pani wytłumaczyć, o co chodzi z tą równoległą aktywacją?

Wiemy, że u dwujęzycznych słuchających jednego języka, ten drugi nie jest „wyłączony”, wciąż jakby „idzie”, jest przetwarzany gdzieś w tle. I w tym momencie, gdy mówię po angielsku, polski – a może też inne języki, które znacie – jest u was przez cały czas aktywny. I za każdym razem, gdy powiem jakieś angielskie słowo, które brzmi podobnie do słowa w języku polskim, to to polskie słowo w waszych umysłach ulega aktywacji. Nie użyjecie go w tej rozmowie, bo toczy się ona po angielsku, ale wasze umysły przez cały czas pracują. Tak, jak najnowocześniejsze komputery, sieci neuronalne aktywują przez cały czas wszystko, co może nawet potencjalnie mieć jakikolwiek związek z naszą rozmową.

Skąd to wiadomo?

Ponad 10 lat temu przeprowadziliśmy następujący eksperyment z udziałem osób, znających rosyjski i angielski: kładliśmy przed uczestnikami kilka przedmiotów, a następnie prosiliśmy o przesunięcie któregoś z nich, równocześnie rejestrując ruchy gałek ocznych. Okazało się, że gdy np. prosiliśmy o przesunięcie pisaka (po angielsku „marker”, przyp. red.), oczy badanych – czego oni sami nie byli świadomi! – na ułamek sekundy wędrowały ku znaczkowi pocztowemu, który po rosyjsku nazywa się „marka”. Z tego wynika, że język rosyjski był aktywny w umyśle tych osób w tym samym czasie, co angielski. Oczywiście, mózg „zdał sobie sprawę”, że jego właściciel nie potrzebuje w danym momencie rosyjskiego, dzięki temu osoba badana podniosła i przesunęła w efekcie pisak, a nie znaczek, ale ruch oczu wskazywał, że w jej umyśle były aktywne oba języki. Od czasu tego pierwszego eksperymentu przeprowadzono podobne dla rożnych innych par języków (m.in. chińskiego-angielskiego, hiszpańskiego-angielskiego) i wyniki były podobne.

Ta podwójna aktywacja jest doskonałym ćwiczeniem dla mózgu. Po części tłumaczy ona – co zostało ukazane również przez inne eksperymenty – poznawcze rezerwy, jakimi dysponują osoby dwujęzyczne, ich przewagę w zadaniach poznawczych, a także ochronę przed degeneracją mózgu, jak w przypadku demencji czy choroby Alzheimera. Aby uzyskać tego typu korzyści, trzeba by przez lata bardzo dużo się ćwiczyć, np. układając puzzle czy grając w sudoku.

Można by ten problem też ująć inaczej: taka równoległa aktywacja obu języków w umyśle powinna przecież rodzić zamieszanie. To jak to jest? Czy dwujęzyczni mają zamęt w głowie?

Nie, absolutnie nie. Podobną reakcję można by też zaobserwować u jednojęzycznych – jeśli na stole byłoby np. coś wykonanego z marmuru (marker-marble, przyp. red.), reprezentacje nazw obu przedmiotów zostałyby zaktywizowane! Umysł nie przetwarza informacji krok po kroku, tylko równocześnie, bo tak jest najskuteczniej, najbardziej efektywnie. Gdybyśmy przetwarzali informacje jedna po drugiej, trwałoby to w nieskończoność. Gdy na przykład powiem: podaj mi telefon. Czy patrzymy w takiej sytuacji na stół, analizujemy wszystkie znajdujące się na nim rzeczy i po kolei odrzucamy wszystkie, aż nasz wzrok spocznie na telefonie? Nie – to byłoby bardzo nieefektywne! Skuteczny sposób przetwarzania informacji polega na tym, że po usłyszeniu /te/ aktywizują się lawinowo wszystkie słowa, które zaczynają się od tego dźwięku, aż wygra to, o które chodziło. Nazywamy to „przetwarzaniem równoległym”. Podobnie działają komputery. U osób dwujęzycznych to równoległe przetwarzanie dotyczy obu języków i, co najważniejsze, aktywacja zachodzi także pomiędzy nimi. I dobrze, że tak się dzieje, bo to skuteczny proces przetwarzania informacji.

Niesamowite jest w tym wszystkim to, że nasz mózg może dokonywać tych niesłychanie skomplikowanych operacji w tak olbrzymim tempie… Zbiera informacje z tak różnych stron, z różnych źródeł, następnie jest w stanie to wszystko przetworzyć i podjąć decyzje – to jest imponujące! Tu nie ma mowy o zamieszaniu, mózg jest bardzo mądry.

A w jaki sposób oko może nam powiedzieć, co pomyśli głowa?

Wydaje nam się, że oko jest głównie zaangażowane w patrzenie. Oczywiście, że to prawda, ale nie cała prawda. Nie istnieje nic takiego, jak moduł w mózgu odpowiedzialny wyłącznie za wzrok, mowę czy inne zmysły, każdy z osobna. Zmysły współpracują ze sobą na wiele sposobów. Mowa i wzrok są ze sobą połączone. Jak w tym eksperymencie, o którym wcześniej wspominałam – słyszymy „mark-” i wtedy nasz mózg myśli sobie, że może chodzić o pisak (marker), może chodzić o znaczek (marka), ale nie może chodzić o czekoladkę, nie może chodzić o długopis itd. Następnie czeka na końcówkę słowa i podejmuje decyzję. Wzrok i słuch ściśle ze sobą współpracują. Nasza wiedza językowa wpływa w dużym stopniu na to, jak postrzegamy świat. A to, co widzimy, w wielu przypadkach ma wpływ na nasze procesy językowe.

Czyli osoba dwujęzyczna widzi więcej, ale czy wie, jak dokonać selekcji tych informacji?

Piszę właśnie tekst na ten temat, jego głównym przesłaniem jest to, że osoby dwujęzyczne widzą świat nieco inaczej.

W jaki sposób?

Jeśli nasze oczy poruszają się w sposób, który ma związek z językiem, a mówimy różnymi językami, więc każdy z nas widzi coś innego: jeśli ktoś mówi po rosyjsku, jego oczy patrzą na znaczek, a oczy kogoś mówiącego po angielsku – na pisak. W zależności od tego, w jaki języku mówimy, inaczej widzimy świat. To nowy – fascynujący moim zdaniem – kierunek rozwoju badań. Konsekwencje tego zjawiska wykraczają poza kwestie języka i ma ono wpływ na to, jak osoby mówiące różnymi językami widzą świat.

Czyli osoby dwujęzyczne są w stanie połączyć różne spojrzenia na świat dlatego, że mówią różnymi językami?

Jak najbardziej, różne światy są odzwierciedlone w różnych językach, co zmienia ich spojrzenie.

A czy dziecko dwujęzyczne w szkole jest w stanie zadowolić oczekiwania nauczycieli, jeśli widzi świat inaczej od nich? Może takie dziecko jest skazane na przegraną, bo nie jest się w stanie przystosować do „głównego nurtu”…?

To ciekawe, że umysł pani podpowiedział słowo „przegrywa”, a nie „wygrywa”. Powinniśmy kiedyś porozmawiać o tym, dlaczego ludzie uważają, że dwujęzyczni są na przegranej pozycji. Z góry zaznaczam, że moja intuicja na ten temat jest podobna. Ale moje badania nad tym problemem są na wczesnym etapie, więc nie chciałabym mówić o rzeczach niezweryfikowanych przez naukę.

Wróćmy więc do pierwszego pytania – o naukowe wytłumaczenie przewagi osób dwujęzycznych w nauce języków. Czy dotyczy to wszystkich aspektów znajomości języka?

Zdecydowanie łatwiej uczymy się słownictwa, składni również.

A co z fonetyką? Czy również jest łatwiej nauczyć się sposobu wymawiania dźwięków w trzecim języku, jeśli ktoś już zna dwa?

Trudno powiedzieć, ponieważ wiemy z badań, że zdolność do artykulacji różnych dźwięków rozwija się stosunkowo wcześnie w życiu. Stąd osoby, które uczą się języka w późniejszym wieku, będą miały obcy akcent; wszyscy w tym pokoju mamy obcy akcent mówiąc po angielsku. Nie znam konkretnych badań, które byłyby bezpośrednio temu poświęcone, ale wydaje mi się jednak, że ludzie, którzy już znają dwa języki, mają świadomość istnienia innych dźwięków, niż te, istniejące w ich językach.

Dlaczego w takim razie łatwiej uczą się oni składni…

Jak się uczymy nowego języka, mamy wiele reguł do nauczenia. Gdy uczymy się kolejnego, część tych zasad będzie się pokrywała z tymi, które istnieją w znanych nam językach. Zawsze zostanie wiele do nauki, ale nie wszystko. W przypadku kolejnych języków, tych zasad, które będą się pokrywały, będzie jeszcze więcej.

A jaką grają tu rolę podobieństwa pomiędzy językami? Czy znając dwa języki słowiańskie, nauczenie trzeciego będzie łatwiejsze niż np. germańskiego, czy wcale nie?

To jest bardzo ciekawe pytanie. Są obecnie prowadzone na ten temat badania. Intuicyjnie można by sądzić, że tak jest w istocie: łatwiej się nam nauczyć języka, który jest bardzo podobny do tego, który już znamy. Pod pewnymi względami to prawda, bo łatwiej jest się nam nauczyć np. słownictwa, pewnych zasad rządzących składnią… Ale z drugiej strony, może być trudniej posługiwać się tymi językami, bo one w większym stopniu ze sobą współzawodniczą. I trudniej jest „wyhamować” jeden z tych języków. Podam przykład: gdy Polak, który uczył się np. hiszpańskiego, ale także włoskiego i – powiedzmy – niemieckiego, mówi po hiszpańsku, jego znajomość włoskiego jest aktywna. Takiej osobie przychodzą do głowy słowa włoskie, bo są podobne i znacznie trudniej jest jej od tych słów abstrahować. Musi włożyć więcej wysiłku w wyhamowanie ich. W przypadku niemieckiego, to nie jest taki problem. Podobieństwa i różnice grają rolę. Pracujemy obecnie nad poznaniem wpływu, jaki ma ta „odległość” pomiędzy językami, na naukę.

Czy na koniec mogłaby Pani nam opowiedzieć o swoich korzeniach? Jak to się stało, że zainteresowała się pani dwujęzycznością?

Jestem Rumunką, ale pochodzę z tej części Rumunii, która po pakcie Ribentropp-Mołotow dostała się pod sowiecką okupację. Rodzice mówili w domu po rumuńsku, ale żyłam w Związku Radzieckim, którego oficjalnym językiem był rosyjski. Tak więc wzrastałam w dwóch językach – rosyjskim i rumuńskim. Może z tego powodu języki od zawsze mnie fascynowały. Gdy byłam nastolatką, upadł ZSRR i zdecydowałam się na wyjazd na studia do USA. Dostałam stypendium i przyjechałam tu studiować psychologię. Szybko zorientowałam się, że interesuję się psychologią poznawczą, czyli tym, jak funkcjonuje umysł. Stąd do zainteresowań językiem był już tylko jeden krok. Zajmuję się tą tematyką już ponad 20 lat i od tego czasu staram się dowiedzieć, jak fakt mówienia w więcej niż jednym języku zmienia nasz sposób myślenia, jak zmienia sposób patrzenia na świat, naszą architekturę poznawczą. Uważam, że to właśnie jest najbardziej interesujące.

 

Dziękujemy za rozmowę.

Serwis „Wszystko o dwujęzyczności” jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Pewne prawa zastrzeżone na rzecz Uniwersytetu Warszawskiego. Utwór powstał w ramach projektu finansowanego w ramach konkursu „Współpraca z Polonią i Polakami za granicą w 2015 r.“ realizowanego za pośrednictwem MSZ w roku 2015. Zezwala się na dowolne wykorzystanie utworu, pod warunkiem zachowania ww. informacji, w tym informacji o stosowanej licencji, o posiadaczach praw oraz o konkursie „Współpraca z Polonią i Polakami za granicą w 2015 r.”.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj