Co zostaje z pierwszego języka, kiedy staje się drugim?

0
20

Gdy mowa o dwujęzyczności, hasło „pierwszy język” wywołuje dwa podstawowe skojarzenia: jest to język, którym dwujęzyczna osoba zaczęła mówić jako pierwszym i który zna najlepiej. Jednak zależność pomiędzy kolejnością nabycia i poziomem znajomości danego języka – wraz z upływem czasu może się zmieniać.

Zwłaszcza w przypadku drugiego pokolenia imigrantów, czyli osób urodzonych w kraju, w którym używany jest język inny niż ojczysty ich rodziców (na przykład Polaków urodzonych w Wielkiej Brytanii) kolejność nabycia nie gwarantuje dobrej znajomości pierwszego języka. Takie osoby na ogół uczą się polskiego w domu rodzinnym jako pierwszego i we wczesnym dzieciństwie posługują się nim najczęściej. W wieku szkolnym natomiast dominujący staje się język otoczenia, czyli angielski, z którym dzieci mają coraz więcej kontaktu w różnych kontekstach społecznych i z czasem zaczynają się nim posługiwać znacznie sprawniej niż polskim. W anglojęzycznej literaturze taki język, który osoba dwujęzyczna nabyła jako pierwszy w domu rodzinnym, ale zna go gorzej i używa rzadziej niż swojego drugiego języka, określany jest mianem heritage language; najtrafniejszym tłumaczeniem tego terminu na polski wydaje się język dziedzictwa.

Ślady w systemie wiedzy językowej
Heritage language speakers, czyli użytkownicy języka dziedzictwa, są zatem dwujęzyczni w szczególny sposób: znają swój pierwszy język (w kolejności nabycia) gorzej niż drugi i posługują się nim mniej sprawnie niż osoby mówiące tym samym pierwszym językiem na co dzień. Jednocześnie ich znajomość pierwszego języka jest lepsza niż w przypadku osób, które tego samego języka uczyły się jako obcego, np. w kontekście szkolnym. Dzięki temu użytkownicy języka dziedzictwa są też bardzo interesującymi osobami z badawczego punktu widzenia, bo badania z ich udziałem pozwalają śledzić związki między kolejnością uczenia się języków, częstością ich używania, procesem zapominania i współoddziaływania na siebie. Wyniki wielu eksperymentów wskazują, że nawet słabo znany i w dużym stopniu zapomniany język może – ujmując problem metaforycznie – zostawiać ślady w systemie wiedzy językowej osoby dwujęzycznej (por.: Dźwięki zagubione w mózgu) i wpływać na to, w jaki sposób przetwarza ona używane na co dzień języki lub język .

Co zatem może „zostać w spadku” po języku dziedzictwa? Na to pytanie odpowiadają badania przeprowadzone przez Charlesa Changa na Uniwersytecie w Bostonie. Sprawdzał on, czy znajomość języka dziedzictwa wpływa na sposób, w który odbieramy i przetwarzamy dźwięki mowy, nie tylko w samym języku dziedzictwa, ale również w dominującym języku osób badanych. W eksperymencie wzięły udział trzy grupy dorosłych: rodzimi użytkownicy języka koreańskiego mówiący również po angielsku, rodzimi użytkownicy języka angielskiego, którzy nie znali koreańskiego oraz grupa osób, dla których koreański był słabiej znanym językiem dziedzictwa, zaś językiem dominującym – angielski. Wszystkie osoby badane słuchały w trakcie badania serii angielskich i koreańskich słów i pseudosłów (czyli zbitek dźwięków, które nie mają żadnego znaczenia w danym języku, ale są bardzo podobne do istniejących słów). W eksperymencie skupiono się na specjalnych spółgłoskach (tak zwanych spółgłoskach zatrzymanych), które są wymawiane z częściowo zamkniętymi ustami. Taki sposób artykulacji niektórych dźwięków występuje zarówno w angielskim, jak i w koreańskim, ale w tym drugim języku jest częstszy i odgrywa ważniejszą rolę, w związku z czym użytkownicy języka koreańskiego zdecydowanie lepiej niż osoby angielskojęzyczne odróżniają te spółgłoski od spółgłosek innego typu – i to bez względu na to, w jakim języku jest słuchana przez nich wypowiedź.

Taka sama wrażliwość
Wydawałoby się, że osoby znające koreański jako język dziedzictwa (a więc używające go rzadziej niż swojego drugiego języka, angielskiego), powinna stracić zdolność do wyróżniania spółgłosek zatrzymanych i upodobnić się pod tym względem do osób anglojęzycznych. Badania Changa pokazały jednak zupełnie odwrotny efekt: osoby te miały taką samą wrażliwość na różne sposoby artykułowania spółgłosek jak badani, dla których koreański pozostawał językiem dominującym. Co więcej, efekt ten zaobserwowano dla obu testowanych języków, czyli również dla angielskiego, w którym kontrast między różnymi sposobami artykulacji spółgłosek nie jest najważniejszy, ale bywa przydatny do odróżniania bardzo podobnych do siebie słów lub pseudosłów.

Zapewne tym z czytelników, którym śledzenie fonologicznych subtelności nie wydaje się najbardziej interesującym zadaniem, zaobserwowane w badaniu Changa wyniki mogą wydawać się mało istotne i mówiące niewiele nowego na temat specyfiki dwujęzycznego przetwarzania języka. Jednak w szerszej perspektywie badania te prowadzą do bardzo ciekawej i optymistycznej dla dwu- i wielojęzycznych osób konkluzji. „Nasze wyniki sugerują, że wiedza z języka dziedzictwa jest wykorzystywana w przetwarzaniu języka dominującego w zależności od użyteczności: kiedy jest przydatna, może być zastosowana w rozumieniu wypowiedzi w drugim języku, ale kiedy jest nieprzydatna – łatwo może zostać zignorowana” pisze Chang. Wygląda więc na to, że do wielu pozytywnych aspektów dwujęzyczności dołożyć możemy jeszcze jeden, a mianowicie pragmatyczne wykorzystywanie całej posiadanej wiedzy językowej i zdolność do „pożyczania” umiejętności związanych z jednym językiem do przetwarzania drugiego zawsze wtedy, gdy może się to okazać pomocne.

Joanna Durlik

Źródło: CHARLES B. CHANG Bilingual perceptual benefits of experience with a heritage language . Bilingualism: Language and Cognition, Available on CJO 2014 doi:10.1017/S1366728914000261; http://journals.cambridge.org/abstract_S1366728914000261

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj